Samogon, duch puszczy, bimber, księżycówka. Nazw wiele, ale o jaki trunek chodzi chyba wie każdy. Choć są tacy, którzy go zachwalają, to od połowy XIX wieku pędzenie tego napoju jest nielegalne. Z okowitą walczyli i zaborcy, i władze II RP, i Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Nieustanną wojnę z bimbrownikami toczą również funkcjonariusze współczesnych służb. W sieci można znaleźć nagrania z akcji Milicji Obywatelskiej wymierzonych w „pokątnych gorzelników”.
Bimber. Tak się jakoś składa, że napomknięcie o wysokoprocentowym trunku produkowanym w amatorskich warunkach, wywołuje, szczególnie na Podlasiu, u rozmówców uśmiechy i wymianę znaczących spojrzeń. Nie wiadomo też do końca dlaczego, berbelucha kojarzona jest z leśnymi ostępami Puszczy Knyszyńskiej, rozciągającymi się na wschód od Białegostoku.
Tak się, dzieci, bajka zaczyna. W ostępach leśnych nieopodal Gródka na Podlasiu bimbrownik pędził samogon o mocy 50 procent, a więc zacny - opowiadał swego czasu Tomasz Olbratowski w felietonie na antenie radia RMF FM.
Sztuka pędzenia bimbru jest niełatwa, wszak wymaga posiadania porządnej jakości aparatury, perfekcyjnej znajomości receptury, a także - z uwagi na problem prawny - dyskrecji i umiejętności kamuflażu. Partacz na Białostocczyźnie, słynącej z rzekomo najlepszej księżycówki, długo nie utrzymałby się na rynku. Wykończyłby go albo brak klienteli, albo dobiła „życzliwość” innych producentów. Lokalna wieść głosi, że swego czasu „porządni” bimbrownicy w trosce o reputację regionu sami napomykali organom ścigania o nieudacznikach, stanowiących zagrożenie dla żołądków konsumentów.
Polskie służby od dawien dawna zawzięcie tropią nielegalnych wytwórców bimbru. Produkcja ducha puszczy była prawnie zakazana już w czasach zaborów. Wojny z amatorskimi gorzelnikami nie zaprzestały władze II RP. Na bimbrowników nieprzychylnym okiem patrzyła również władza ludowa.
W sieci można znaleźć fragmenty Polskich Kronik Filmowych, w których uwieczniono akcje milicjantów wymierzone w wytwórców berbeluchy.
W 1946 roku Milicja Obywatelska z Legionowa tuż przed Świętami Bożego Narodzenia wpadła na trop bimbrowników. W odnalezieniu trunków pomagał również pies służbowy, który doprowadził funkcjonariuszy do stogów siana, gdzie schowano część beczek.
Milicja Obywatelska złożyła przedświąteczną wizytę pokątnym gorzelnikom. Obława spadła jak grom z jasnego nieba. Naiwne tłumaczenia nic nie pomogą. Bimber jest trucizną i za wyrób jego wędruje się do więzienia. Ale bimbrarzy nic to nie obchodzi, że tysiące ludzi utraciło już wzrok i życie - relacjonuje lektor, który rozwodzi się nad niebezpieczeństwami płynącymi ze spożywania nielegalnego alkoholu.
Mimo że był okres przedświąteczny milicjanci nie mają litości.
Zniszczono tysiące litrów trującego samogonu. Bimber płynął strumieniami. Tak to niedobra milicja zepsuła amatorom łatwych zarobków przygotowania świąteczne. Za to niedoszli klienci będą zdrowi. Zabraknie w tym roku bimbru - podsumowuje lektor.
Z kolei materiał z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego stulecia ukazuje jak „grupy operacyjne milicji w województwie łódzkim wyruszają na poszukiwanie groźnego szkodnika społecznego - samogonu”
Działać trzeba szybko i energicznie. Producenci śmierdzącej trucizny umieją szybko chować i usuwać kompromitujące dowody. Trzeba ich schwytać na gorącym uczynku - zaznacza lektor.
Mimo wysiłków władzy ludowej bimbrowego biznesu nie udało się w Polsce zlikwidować. Z wytwórcami nielegalnego trunku walczyć teraz muszą funkcjonariusze KAS-u i policji. W czerwcu tego roku skarbówka w okolicach Gródka zlikwidowała bimbrownię, w której gotowe do użycia były 23 tony cukru.
Szczegóły w tekście: To największa jak dotąd fabryka nielegalnego alkoholu rozbita przez podlaską KAS [WIDEO, FOTO]
(mik)