Sylwester i pierwsze godziny Nowego Roku przebiegały w Białymstoku dosyć spokojnie.
Na terenie gmin ościennych po wschodniej stronie stolicy województwa służby ratunkowe interweniowały tylko raz. W Wólce - Przedmieście załoga karetki pogotowia nie mogła dostać się do osoby, która zasłabła w domu. W otwarciu drzwi pomogli druhowie z OSP Jurowce.
Informowaliśmy o tym w tekście: Człowiek zasłabł w domu. Na pomoc ruszyły służby.
Do groźnego pożaru doszło w wieczorem Białymstoku. O godzinie 18.33 do Miejskiego Stanowiska Kierowania PSP wpłynęło zgłoszenie o pożarze w mieszkaniu na Nowym Mieście. Do akcji ruszyły cztery wozy gaśnicze z JRG Białystok. Sytuację szybko udało się opanować. Nikt nie ucierpiał, straty wyniosły około tysiąca złotych.
Sylwester przebiegał dosyć spokojnie. W Białymstoku strażacy wyjeżdżali łącznie na osiem interwencji, z czego dwa zgłoszenia okazały się fałszywymi alarmami.
Do poważnego zdarzenia doszło z kolei już w Nowy Rok. O godzinie 3.16 ratowników zaalarmowano o pożarze warsztatu samochodowego i pracowni renowacji antyków przy ul. Starobojarskiej. Na miejsce ruszyło pięć zastępów z JRG Białystok. Z budynku strażacy wynieśli 11-kilogramową butlę z gazem propan - butan i następnie przystąpili do jej schładzania. Ze strefy zagrożenie ewakuowano pięć osób. Nikomu nic się nie stało, ucierpiały jednak budynki i ich wyposażenie. Straty oszacowano na łącznie 200 tys. zł, strażacy uratowali mienie o wartości około miliona złotych.
Pechowo sylwestrową imprezę zakończył 21-latek. O godzinie 1.20 policjanci poprosili strażaków o pomoc przy zdjęciu osoby, który znajdowała się na dachu klatki schodowej przy ulicy Dziecinnej w Białymstoku. Okazało się, że młody mężczyzna wyskoczył prawdopodobnie z mieszkania na drugim piętrze. Strażacy zabezpieczyli miejsce zdarzenia oraz udzielali pomocy medycznej poszkodowanemu do czasu przekazania go załodze pogotowia ratunkowego. 21-latek przytomny, z urazem stawu skokowego, trafił do białostockiego szpitala.
Łącznie strażacy w pierwszy dzień 2018 roku w Białymstoku do godziny 14.30 interweniowali dziewięć razy. Wyjeżdżali też do Domu Pomocy Społecznej w Jałówce. Alarm okazał się jednak po raz kolejny fałszywy.
Do najtragiczniejszego zdarzenia w nocy doszło koło Siemiatycz. 24-letni kierowca opla na łuku drogi niedaleko miejscowości Kajanka stracił panowanie nad pojazdem i zjechał na pobocze, gdzie uderzył w drzewo. Jak podało Polskie Radio Białystok, 20-letnia pasażerka zginęła na miejscu. Kierowca miał w organizmie 2,5 promila alkoholu.
(mik)